Sword Art Online Fanon Wiki
Advertisement

0pxe/xW72Do9ezlA1

Szedł ciemną ulicą, co zresztą nie było niczym nowym w tej grze. Tutaj wszystko było ciemne, brudne i obskurne. Uważnie obserwował otoczenie, wyłapując najmniejszy szmer, jego przeciwnik był w pobliżu. Nie bał się, cieszyła go możliwość pokonania lęków, jaką proponowała gra. Zachciało mu się rzygać z powodu tej dziwnej tajemniczości. Tłusty szczur przebiegł pod jego nogami. Usłyszał głuchy rechot, dochodzący zza rogu. Nie wiedział czy uciekać, czy przygotować się na kolejny etap rozgrywki.

Położył rękę na pośladku sprawdzając broń. Wydłużony cień, pojawiający się na przeciw niego, coraz bardziej przypominał człowieka.Trzymał broń w gotowości i czekał na odpowiedni moment. Stanęli twarzą w twarz, on i jego cień. Rozpoznał rysy twarzy cienia, przypomniał sobie ból, jaki otrzymał od tego człowieka. Zapragnął go zabić.

- Nie odważysz się - powiedział uśmiechając się kpiąco cień. Znał każdą jego myśl i lęk. Chłopak ruszył w jego stronę, lecz w jego oczach lśniła niepewność. Cień doskonale to wykorzystał. W chwili gdy gracz pociągał za spust zdesperowany, poczuł szarpnięcie za włosy, następnie uderzył twarzą w mur. Puścił broń padając na ziemię.

- Wszystko w porządku synku? - zapytał cień z fałszywą troską. - Nie bój się, wrócimy do domku i wszystko będzie jak dawniej...

- Odejdź! Nie jesteś moim ojcem! Nigdy nim nie byłeś!

- Cii... Tatuś jest przy tobie. Jak mogłeś słuchać słów matki? Ona kłamała, nie jesteś wyjątkowy, nie zasługujesz na szczęście, syneczku.

- Błagam... puść mamę, zostaw ją! - jęczał chłopak. Nie widział rzeczywistości, jego umysł pochłonęła przeszłość. Słyszał już tylko krzyk matki przepełniony bólem, nie chciał słyszeć, czuć, widzieć... istnieć w tej otchłani bezsilności. Miał zamglone oczy, ale widział jak cień wykonuje w jego stronę dziwny gest dłonią. Zniknął, a wykończony chłopak zamknął oczy. Przegrał. Powrócił do rzeczywistości inny. Zmieniony.

***

- Nie usiądę koło niej - powiedział zniesmaczony Alra.

- Czemu? - zapytał Dziak.

- Ona... nie spuściła wody w kiblu i wolę nie pytać czy umyła ręce - spiorunował nastolatkę wzrokiem, nagle do klasy dumnie wkroczył Adbeh z siatką na muchy, żując coś w rodzaju gumy, choć Dziak stanowczo wyczuł muszą krew. Nie uległ temu rajskiemu zapachowi, był zbyt zajęty czytaniem książki prawniczej. Alra spojrzał na przyjaciela z podziwem, jego opanowanie było dość nietypowe.

- Co ty Dziak, przechodzisz na dietę?  - zapytał zaszokowany Alra.

- Nie, zgłupiałeś? Chcę mieć piątkę z matmy!

- Sraola! Na miejsce! - krzyknął Adbeh. Nauczyciel zasiadł za swoim biureczkiem obserwując chłopaka, który z niechęcią siada do ławki obok Wiaty. Ta chciała dotknąć dłońmi jego twarz.

- Precz ty syfie! Umyj się! - wrzasnął Alra. W klasie zapadła cisza, słychać było tylko brzęczenie muchy uwięzionej w słoiku Adbeha. Nauczyciel przystąpił do sprawdzania obecności, w chwili gdy wyczytał nazwisko Alry, Lena palnęła go dłonią w twarz.

- Ha! Masz syfy!!!

- Zginiesz marnie, ty śmierdzielu! - chłopak wyjął dezynfektor z piórnika i oblał nim Lenę, po czym wytarł twarz jej morką ręką. Lena się zarumieniła, a klasa powiedziała: "Fu".

- Widzę, że palicie się do pytania! - powiedział Adbeh.

- Pali się! Uciekamy ze szkoły - krzyknął Dziak - Uratuję pana muchę!  

Wszyscy wybiegli z klasy, tylko nauczyciel walnął dłonią. W biórko. Twarzą Alry. 

- Posądzę pana o przemoc na uczniach! - poskarżył się Alra.

- Nie, proszę pana, on nie jest tego wart! Niech pan weźmie mnie!

Alra przez chwilę miał wrażenie, że łysina Adbeha zalśniła wściekłą czerwienią.  

Do klasy wszedł Andy i jakby nie widząc zaistniałej sytuacji usiadł w ławce, wyciągnął książki i czekał. Nie dostrzegł twarzy Alry wciskanej w biórko i przyglądającej się, z zachwytem, Leny. Wpatrywał się tępo w przestrzeń. Nauczyciel westchnął i poszedł szukać klasy, choć tak na prawdę zależało mu tylko na muszce, którą porwał Dziak.

- Andy? Co tam? - zapytała Lena. Chłopak nie odpowiedział, tylko spojrzał w jej stronę, gdzieś ponad jej ramieniem.

- Jeszcze wczoraj wysyłałeś jej listy miłosne, a teraz nic? - zdziwił się Alra. Choć nie powiem, pasowało mu to. Uśmiechnął się zadowolony.

Jeden frajer mniej...

- To nie ma znaczenia. Nic już nie ma znaczenia.

Przyjaciele spojrzeli po sobie.

CDN...

Advertisement