W poprzednim odcinku[]
Vegeta, który stanął w pojedynkę do walki z posiadającym niesamowitą siłę, potworem, został przyparty do ściany, jednakże...Vegeta postanowił poświęcić swoje życie w walce z Bossem, nie widząc innej możliwości walki. (w tle na końcu ukazane ostatnie słowa Vegety i ekslpożyn)
Tralalalala, openingi i inne zjawiska pogodowe[]
- 'Vegeta! - powiedział Piccolo i momentalnie zabrał się za otwarcie panelu z zamiarem powrotu na miejsce, gdzie wydarzył się akt poświęcenia,jednakże powstrzymał go najmniejszy, z jego towarzyszy.
- Piccolo! Już za późno, Vegeta poświęcił swoje życie! Sam to wcześniej powiedziałeś, czyż nie?! - Tymi słowami udało się przekonać Piccolo, by ten został na miejscu. Gdyż ślad po ekslpozji jeszcze nie zaginął.
Tymczasem u Bulmy...
- Dlaczego... Dlaczego Vegeta zrobił coś takiego? - rozmyślała w trakcie siedzenia przy jako takim "kominku".
- - Dlaczego zabił tych ludzi?
- - Zastanawiam się, czy nie stał się tym Vegetą, którym był w SAO (taaa, usłyszała co nieco w międzyczasie)
- - Co się dzieje? Dziwne ukłucie w moim sercu... - aż się za to miejsce złapałaa. Potem jednak spojrzała w kierunku, w którym nastąpiła eksplozja.
- - Vegeta...?
- No i jak na zawołanie wracamy do miejsca, z którego eksplozja miała swoje "źródło". Znajdowało się tam nie małe wgłębienie, a wokół niego uderzały pioruny.Na niebie wciąż jednak znajdował się Vegeta, ale nie było w nim za grosz życia.. Po chwili jako takiej "lewitacji" Vegeta spada, rozbija się o ziemię i znika wraz z podmuchem wiatru, nie zostawiając niczego po sobie.
- Teraz wróćmy do naszej trójcy of dziewczyyyn...
- - Czyli... To koniec? Już po wszystkim? - zapytała niepewnie Lisabeth.
- - Tak, to koniec... - odpowiedziała jej Asuna, mając nieuzasadnione zmieszane uczucia, odnośnie sytuacji.
- - To... Co teraz robimy? - Zapytała Maja.
- - Jeśli chociaż 1 z nich przeżył, to miał się z nami tu spotkać, prawda? Poczekajmy jeszcze jakiś czas - odpowiedziała jej Asuna.
- - Dobrze - usłyszała w odpowiedzi.
- Teraz "Uciekamy" do Piccolo...
- - Eksplozja zniknęła. - ogłosił wszystkim. A ci skłonili głowę ku dołowi, mając żal, że nie obyło się bez ofiar.
- - Kuririn, zabierz stąd tego dzieciaka, do mojego pokoju, niech tam odeśpi - dodał po chwili.
- - Pójdę się tam rozejrzeć.
- - Też idę! - odpowiedział mu, a Piccolo tylko zmierzył go wzrokiem.
- - No tak, na nic się nie przydam. - powiedział z wyraźnym <.<. Następnie wziął malucha na ręce i poszedł z nim w kierunku schodów, a Piccolo dokonał procesu teleportacji.
- - Niesamowite - Stwierdził Piccolo, na widok wgłębienia, jakie pozostało.
- - Vegeta...
- - Więc to tak - pomyślał na widok małych "kawałeczków" jakie pozostały z Bossa.
- - Nieważne ile otrzyma obrażeń, bo i tak może się zregenerować.
- - Roztarłeś go na pył, by nie był w stanie tego zrobić.
- - Vegeta, poświęciłeś własne życie...
- - Pierwszy raz walczyłeś dla kogoś innego i zginąłeś.
- - Zniknąłeś beż śladu... Zginąłeś nie pozostawiać nic po sobie.
- - Odpowiedni koniec, dla dumnego Vegety. - Nagle doszły do jego słuchu pojękiwania, których autorom okazał się sam Sub-Zero.
- - Ciągle żyjesz?
- - Jesteś taki słaby, a jednak uparty!
- - Wygląda na to, że przeżyłeś dzięki barierze.
- Bossie....! - powiedział prawie że na wykończeniu.
- Ale co to takiego? Kawałki Bossa nagle z nikąd zaczęły się poruszać.
- - Co to? - Powiedział zdezorientowany Piccolo.
- - Fragmenty Bossa...!
- - Co?!
- Nagle z wgłębienia wyleciała cała armia miniaturowych Bossów, które zaś połączyły się w jedno, i tak o to potwór powrócił do stanu fabrycznego...
- - Nie wierzę! - Powiedział Piccolo z otwartym pyskiem i oczami jak jajami od strusia.
- Piccolo momentalnie uciekł teleportując się do miasta, a Boss wylądował i podszedł do Sub-Zero, któremu brakowało rąk i czegoś tam jeszcze.
- - Zakopali cię? - Zapytał Boss na widok Sub-Zero, który też znajdował się w jako takim wgniecieniu na jego wymiary.
- - Nie, nie! Przyjrzyj się uważnie, Bossie! - odpowiedział mu.
- - Co się stało z twoimi nogami? - Zapytał Boss z wiecznym zacieszem na ryjcu.
- - Nie ważne, po prostu się pośpiesz... - Usłyszał w odpowiedzi.
- - Myślisz, że są ci potrzebne? - Zapytał ponownie Boss, robiąc piruety w trakcie.
- - Hej! Przywróc mnie do normalnego stanu! - Podpowiedział mu Sub-Zero.
- - Normalnego stanu? - Zapytał Boss.
- - Powienieneś sobie z tym poradzić! Pośpiesz się! Inaczej umrę!
- - Nie mam powodu, by tego nie robić...! - Powiedział Boss, nadal piruetując.
- - Co ty wyprawiasz? Szybciej! - Popędzał go Sub-Zero.
- - Mógłbym to zrobić...! - Powiedział mu Boss
- - A może chcesz, bym znów cię zapieczętował?! - Zapytał Sub-Zero, co nakłoniło Bossa do poprawy i wykonania rozkazu.
- Po trwającym zaledwie pół minuty zabiegu Sub-Zero też wyglądał jak prosto z fabryki.
- - W porządku, dobra robota, Bossie.
- - Ten przeklęty drań! To on mi to zrobił!
- - Ten zielony dziwak i szczeniak! Zapłacą mi za to!
- - Nie zniszczymy od razu wszystkiego!
- - Chcę, by cierpieli!
- - Pokażemy im jak okrutny jest wielmożny Sub-Zero i Boss!
- W końcu do domu dobiegł dość zmachany Piccolo...
- - Musimy się stąd zabierać! - Powiedział praktycznie nie oszczędzając drzwi.
- - Piccolo, co masz na myśli? - Zapytał zdezorientowany Kuririn.
- - Co z Vegetą? Co z Bossem?
- - Piccolo, nie mów że... - Dodał widząc jaki wyraz twarzy ma rozmówca.
- - Boss przeżył - Powiedział Piccolo.
- - Niemożliwe! A Vegeta?
- - Nie ma po nim śladu.
- - Więc poświęcił się na darmo?!
- - W każdym razie, musimy zabrać tego małego zdala od tego miejsca. Jeśli to faktycznie jego syn, to może być naszą ostatnią nadzieją.
- - Choć to może być złudna nadzieja.
- To teraz, dla całkowitej odmiany przenosimy się do Kaioshina, który jakimś cudem odzyskał siły na tyle, by stawiać niezgrabne i chwiejne kroki.
- - Kirito... Proszę... Żyj! - Powiedział Kaioshin, a Kirito tymczasem spoczywa na lesie.
- W końcu przenosimy się do Adriana, który odzyskuje siły, po otrzymanym nokaucie...
- - Cholera, Vegeta zabrał ostatni shit na wyleczenie - powiedziałem po sprawdzeniu w jakim stanie był worek, w jakim się znajdowały.
- - Znokautowałeś mnie i poleciałeś sam walczyć z Bossem, co?
- Potem się trochu porozglądałem na wszystkie strony świata, i stwierdziłem, że...
- - Czuję energię Bossa, ale nie Vegety...
- - Niemożliwe... Przegrał?
- - Nie ma też energii Kirito.
- - Dziewczyny już z pewnością są na miejscu, może będą w stanie wszystko wytłumaczyć - Stwierdziłem i użyłem teleportacyjnej właściwości dodatkowego skilla.
- Wróćmy jeszczę do Kaioshina, który powoli zaczyna tracić siły...
- - Kirito... Będziemy cię potrzebować... By pokonać Bossa... - Po tych słowach padł na kolana z przymkniętymi oczami.
- Czy jest jeszcze nadzieja na pokonanie Bossa...?
Part 2[]
- Piccolo wraz z Kuririnem dość szybko opuścili miasto, pod osłoną w nocy, by nie narobić sobie kłopotów.
- - Ej.. Piccolo - Zaczął Kuririn
- - Co? - zapytał
- - Wiesz wgl. dokąd idziemy?
- - Mniej więcej...
- - Mówisz w trybie szczerym, czy pocieszającym?
- - Jedno i drugie.
- - To... Wtajemniczysz?
- - Męczący z ciebie typ...
- - Kilka dni przed premierą tej gry, na rynek wyszedł magazyn, w którym była mowa o miejscu, gdzie nic nie ma prawa cię dopaść.
- - To skąd pewność, że będzie tam wolne miejsce?
- - Bo żeby to znaleźć, trzeba mieć więcej szczęścia, niż rozumu.
- - A dokładniej, to naszym celem jest skaliste wybrzeże, pośród którego znajduje się niepozorny, okrągły kamulec, który skrywa w sobie panel, którzy zaś odpowiedzialny jest za teleportację.
- - Choć tacy jak Vegeta, mogli by tam poprostu polecieć. Ale dla normalnych playerów, to mało wykonalne.
- - Racja - stwierdził Kuririn, po wysłuchaniu
- - Ale nadal nie rozumiem czemu pokładasz nadzieje w tym malcu...
- - Bo zna tą samą umiejętność co Vegeta!
- - Teraz rozumiesz?
- - Tak. Teraz ta nasza tułaczka ma sens. Ale...
- - Co znowu? - Spytał poddenerwowany Piccolo.
- - Skoro Vegeta nie był wystarczająco silny, by zaradzić problemowi, to skąd pewnosć, że ON będzie?
- - Będziemy kierować się starymi jak świat słowami... Trening czyni mistrza.
- - A jeśli ich możliwości mogą rosnąć, to tylko po przez to. Prawdopodobnie.
- - Jeśli sam GM nie dał rady go pokonać, to rozumiesz, że szanse praktycznie są znikome...
- - Yhm... Jak myślisz, kiedy się obudzi? - Zapytał Kuririn wskazując na Trunksa.
- - Myślę, że za około godzinę - usłyszał w odpowiedzi.
- Tymczasem w kryjówce, której niby zapewnione jest wieczne bezpieczeństwo...
- - Niech to szlag... Jakim cudem to coś przetrwało?! - Powiedziała lekko przestraszona Lisabeth.
- - Nie wiem... Ale mamy teraz solidny powód, by tu zostać - Odpowiedziała Asuna.
- - Nadal nie mogę uwierzyć w to, ze Vegeta przegrał... To tak jakby oznacza... Że to koniec.
- - Z takim podejściem to napewno - Wtrąciła Maja.
- - Trzeba czekać cierpliwie i mieć wiarę, że któryś z nich tu wróci.
- Nagle jak na zawołanie rozległ się dźwięk, który wywołał nie małe ździwienie na twarzach dziewczyn.
- - Co to?! - Zapytała Lisabeth zaraz po tym, gdy zaliczyła glebę.
- - Nie wiem. Sprawdźmy - Odpowiedziała Asuna, po czym ruszyły w kierunku, gdzie rozgległ się tajemniczy dźwięk dźwięk. Po zaledwie minucie były "na miejscu", ale widok jaki zobaczyły, sprawił, że na moment stanęły jak wryte.
- - Cześć! - Powiedziałem.
- - Adrian! - Zawołała Maja. A Lisabeth pojawiły się łezki w oczach (xD)
- - Więc jednak żyjesz?! - Powiedziała, po czym podbiegła i poszedł przytulasek, (:3 xD :3)
- - Bardziej martwy niż teraz już być nie mogę, wiesz! - Powiedziałem wskazując na aureolę nad głową.
- - Racja. Nadal masz tę aureolę nad głową! - Zorientowała się.
- - Chciałem się dowiedzieć, co się stało. Wiecie może coś? - Zapytałem.
- - Moment. Uleczę Cię! - Powiedziała Asuna.
- - Dzięki, byłbym wdzięczny - Powiedziałem i klapnąłem na ziemi.
- - Asuna, teraz gdy On z nami jest nasze szanse wzrosły, nie? - Zapytała Lisabeth, na co Asuna odpowiedziała uśmiechem. A potem Maja przeszła do zdawania relacji z wydarzeń
- Boss w tym czasie wraz z Sub-Zero niszczą i pozbawiają ludności miasto, za miastem. Tym samym Piccolo i Kuririn są bliżej celu, niż o tym myślą.
- - Rety... Zaraz padnę - Stwierdził Kuririn.
- - Weź się w garść! Wystarczy, że dzieciaka przez pół drogi niosłem... - Wtrącił mu Piccolo.
- - Przestań się mądrzyć! Nie jesteś nawet pewny dokąd w ogóle idzie...! - Nie dokończył, gdyż potknął się, i przygrzmocił głową o kamień.
- - Ajajaj.... Boli! - Zawołał.
- - Leszcz... - Stwierdził obudzony Trunks.
- - Tak czy inaczej, na coś się ten ciamajda przydał - Powiedział Piccolo wskazując na otwarty panel.
- - Jesteśmy bezpieczni! - Krzyknął uradowany Kuririn.
- - Taa - Skwitował Piccolo.
- Spowrotem u Adriana i dziewczyn...
- - I tak to właśnie wygląda... - Powiedziała Maja, po dość długiej relacji z wydarzeń.
- - Jak to możliwe? GM, Kirito.... a nawet Vegeta zostali pokonani?!
- - Jest dokładnie tak jak mówił ten GM. Jego siła przekracza wszystko. - Stwierdziła Asuna.
- - Sytuacja jest beznadziejna, ale przynajmniej ty przeżyłeś - Wtrąciła Lisabeth.
- - To znaczy, wciąż masz aureolę nad głową, więc właściwie nie przeżyłeś, mam na myśli, że nie zginąłeś - nie znów źle, zginąłeś, ale żyjesz... To zbyt skomplikowane! - Stwierdziła waląc facepalma na podsumowanie.
- - Teraz tylko Ty jesteś w stanie cokolwiek zdziałać.
- - Lisabeth... - Zacząłem
- - Będę szczery. To na nic. Nie pokonam go.
- - Nie wierzę! - Wtrąciła Maja, a Asuna tylko się przyglądała.
- - Nie pokonam bossa. - Powiedziałem
- - Między mną, a Vegetą nie było dużej różnicy w poziomie energii. Vegeta dał z siebie wszystko, a mimo to potwór nadal ma się dobrze, tak?
- - Wybaczcie. ale nie ważne co zrobię, i tak nie wygram.
- - Więc to tak? Nawet Ty nic nie poradzisz? - Powiedziała zawiedziona Asuna.
- - Cholera! Gdyby Kirito, albo Vegeta żyli, to może byłaby szansa...
- - Nie, nieważne ilu z nas by go atakowało, i tak nie dalibyśmy mu rady - Powiedziała Maja.
- - Nie, moglibyśmy dokonać fuzji. - Odpowiedziałem.
- - Co to jest, ta "fu" coś? - Zapytała Lisabeth.
- - Fuzja! - Poprawiłem ją.
- - Fuzja,,,, Scalenie?! - Zapytała Asuna.
- - Wiesz o tym, Asuna? - Zapytałem.
- - Tak! - Odpowiedziała.
- - Nie widziałam tego nigdy na własne oczy, ale coś o tym słyszałam, dzień przed premierą gry.
- - To jakaś specjalna technika, czy coś...
- - Dokładnie! - Powiedziałem.
- - To technika scalenia, można jej użyć tylko wtedy, gdy poziom energii, oraz budowa ciała obu wojowników są podobne.
- - Znaczy, że dwie osoby łączą się, tworząc nową, zupełnie nową, z energią taką, której nikt nigdy nie zdobyłby pojedyńczo.
- - Nawet jeśli, to nie masz z kim jej wykonać.... - Powiedziała Asuna.
- W tym samym momencie, do tego samego pałacu dostał się Piccolo i Kuririn, wraz z małym Trunksem. Czy los wszystkich spoczywa w rękach Trunksa i Adriana...?
Part 3
- - Dziwne to miejsce... - Stwierdził Kuririn po dokładnym rozejrzeniu się.
- - To... Gdzie teraz?
- - Za mną - Powiedział Trunks, któremu udało się wyczuć moją energię
- - Heeej! - zawołał Trunks, po zobaczeniu naszego "zgrupowania".
- - A to ci dopiero... - Pomyślałem, jednak w tym samym momencie wyczułem od niego dość niesłabą energię.
- - Kim jesteście? - Zapytała Asuna.
- - Uciekinierami z miasta. Uważamy, że ten Młody może okazać się przydatny,,, - Odpowiedział Piccolo
- - Zaraz... Ja go znam - Wtrącilem.
- - Syn Vegety? - Zapytałem Piccolo.
- - Tak, to on - usłyszałem w odpowiedzi.
- - Jakieś poważniejsze obrażenia? - Zapytałem po dokładnym "obejrzeniu" Trunksa z każdej strony.
- - Nie, Vegeta chciał tylko, by stracił przytomność. nie uderzył go za mocno.
- - Nie wygląda zbyt energicznie. Może by go tak położyć? - Zapytałem po chwili.
- - No w sumie. Przebudził się przez niezdarność mojego kolegi - odpowiedział Piccolo.
- - To dobra, zaprowadzę go, gdzie trzeba i tam go nic nie dobudzi.
- - Eeej, młodyy! Nie chcesz jeszcze trochę odespać? - zawołałem do Malca, któremu spodobało się wnerwianie Lisabeth,
- - Dobra... - Powiedział i momentalnie pojawił się obok.
- Tak o to weszliśmy do miejsca, w którym 1 dzień, odpowiadał całemu roku, w świecie "rzeczywistym".
- - Te. Łóżek narazie masz od wyboru do koloru, ale pod żadnym względem nie wychodź na tę białą przestrzeń - Powiedziałem
- - Czemu? - Zapytał Trunks.
- - Bo już nie wyjdziesz, Nie samemu - Odpowiedziałem mu,
- - To... Kolorowych koszmarów - dodałem z ^=^ na ryjcu. Po czym wróciłem do reszty,
- - I jak? - Zapytal Kuririn.
- - Za najpóźniej 10 minut zaśnie, znając życię - odpowiedziałem.
- - A tak odbiegając od tematu... Jak trafiliście na panel w głazie?
- - Mówić szczerze, czy dobijająco? - Zapytał Piccolo.
- - Połącz jedno z drugim - Odpowiedziałem mu,
- - Tak więc mój o to szanowny kolega w trakcie zdania na temat mojej teorii zaliczył dość niefortunną glebę, a panel otworzył się potym, gdy koleżka przygrzmocił w niego głową.
- - Ooo, oryginalnie - Pomyślałem.
- - Ok, nie mam pytań.
- - A ja mam - Wtrącił Kuririn.
- - No... To dajesz - Powiedziałem.
- - To nie z Tobą przypadkiem Vegeta miał walczyć?
- - Yyy... Tak.
- - No i co dalej się stało, po tym, gdy znikneliście?
- - Doszło do walki, które opierało się na "klepaniu" gdzie popadnie. Szanse były na równi, ale nie przewidziałem tego, że będzie mnie chciał podstępem pozbawić przytomności - Odpowiedziałem mu patrząc w dół, na ziemię.
- - Aaa, więc to tak...
- - No, tak jakby - skwitowałem.
- - Adrian... A co z Fuzją? - Zapytała Lisabeth z typowo podgryźliwym tonem.
- - A tak, tak, tak! Miałem o to... Gdy ten... On się obudzi - Odpowiedziałem szybko.
- - Tak, tak - Wtrąciła.
- - A kij z tym - stwierdziłem i klapnąłem na prewizoryczną podłogę.
- - Nawet jeśli zna dodatkowy skill, to i tak nie ma nikogo, z kim mógłby się złączyć.
- - A Ty? - Zapytała Maja.
- - Normalnie nie było by problemu. Ale za duża między nami różnica, względem wzrostu. Poziomem energii byłbym w stanie się do niego dopasować - Odpowiedziałem,
- - To wciąż jesteśmy w punkcie wyjścia... - Stwierdziła Asuna.
- - A próbowaliście przeczesać miasta? - Wtrącił Piccolo.
- - Te spustoszone, czy jeszcze nietknięte? - Zapytałem.
- - Najlepiej i to, i to- Odpowiedział mi.
- - Nie głupie... Nawet jeśli byłby ktoś taki, to i tak mamy zerowe szanse na to, że będzie posiadał w sobie to, czego potrzebujemy - Powiedziała Asuna. Nastała cisza...
- - A co gdyby... Pójść do trybunału? - Zaproponowałem.
- - Trybunału? Zdziczałeś?! - Zapytał Piccolo.
- - Czemu niby? - Zapytałem zdziwiony.
- - Nawet najliczniejsza gildia nie odważyła się tam iść, a Ty z tym wylatujesz ot tak sobie?
- - No co? Nie zapominaj że oni nie mają dodatkowego skilla.
- - Nawet jeśli to co? Myślisz, że sam jeden dasz radę?!
- - Nie, nie dam. To akurat jest pewne.
- - Więc co planujesz? - Spytała Asuna.
- - Gdy Trunks się obudzi, wejdę tam i wraz z nim rozpoczniemy trening na tej białej powierzchni. 1 dzień treningu tam, odpowiada całemu roku treningu tutaj. Więc warto spróbować, nie? - Odpowiedziałem.
- - A co z nami? - Zapytała Maja.
- - Też chcemy walczyć! - Wykrzykneła Lisabeth
- - Dosyć trudno mi się to mówi... Ale pójdziemy wszyscy - Powiedziałem.
- - Czyli... Chcesz postawić wszystko na jedną kartę? - Zapytał Piccolo.
- - Tak. Jeśli coś może nam jeszcze pomóc, to tylko trybunał... 3 życzenia do wyboru, jednakże spełnią je zależnie, od swoich zachcianek - odpowiedziałem.
- - Nawet jeśli wszystko pójdzie dobrze, to o co masz zamiar poprosić?
- - Jako pierwsze podejście poproszę o Zniszczenie naszych głównych oponentów.
- - Drugie zaś będzie życzenie, by zesłali nam chłopaka o wzroście i poziomie energii podobnym do Trunksa, potem jedyne co pozostanie, to sprawić, by opanowali fuzje w przeciągu 2 dni, ew. tygodnia.
- - Trzecie jak i najbardziej wymagające. Poproszę o cofnięcie czasu, by tam wszystkiemu zapobiec. Ryzyko jest o tyle wielkie, że pod żadnym pozorem nie możemy spotkać swoich "ja" z tamtego czasu, inaczej... Marnie z nami.
- - Rozumiem... W aktualnej sytuacji to faktycznie jedyne wyjście - Przyznał Piccolo.
- - To kiedy wyruszamy? - Zapytała Maja.
- - Biorąc pod uwagę trening "tam", spakowanie czegoś, by nie wojować o pustym żołądku? Kwestia dwóch dni. Najlepiej jeszcze pod osłoną nocy, by przypadkiem nie natknąć się na to "coś" - Odpowiedziałem dość wesoło, jak na sytuacje, po czym każdy rozeszedł się w swoim kierunku, po za Piccolo.
- - Mogę Cię o coś spytać? - Powiedział.
- - Tak, wal śmiało - Odpowiedziałem.
- - Co sprawia, że.... Czujesz się taki pewny w swoich działaniach? Większosć, a nawet ja dawno by spanikowała, a nawet zaprzestała starań.
- - Z początku wydawałeś się zakłopotany całą sytuacją i przebiegiem spraw , a teraz opowiadasz o swoich planach tak pewnie, mimo tego, że sam na 100% nie jesteś pewny w ich powodzenie.
- - Widzisz...Z początku każdy gra solo i w większości dba tylko o swój interes, nie myśli o tym, co tak na prawdę ważne. Gdyż nie spodziewa się, że czeka go coś, co zmieni jego życie, lub całkowicie pozbawi. No i niekiedy przychodzi taki czas, że wszystko zmienia się od czasu, gdy uświadamiasz sobie, że masz osobę, którą chronić. A ja obiecałem sobie że wyprowadzę nas z tego szaleństwa...
- - ... W każdym razie... Wiedz, że masz moje wsparcie i zaufanie. Jeden z nielicznych, który w śmiertelnym zagrożeniu potrafi myśleć o kimś, a nie o sobie... - Powiedział klepiąc mnie po ramieniu, po czym także odszedł, a ja znów spojrzałem na dół, gdzie średnio co 30 minut występowała eksplozja. - Dzięki Bogu tutejszy świat gry jest ogromny.
- - Vegeta, nie wiem czy to Ty, ale coś mi podpowiada, że mam znaleźć Bulmę - pomyślałem patrząc tym razem w góre.
- - Ta kretowina mnie pożre żywcem za walkę z Tobą... Tym bardziej, ze przez własną brawurę zginąłeś. - Powiedziałem i zawróciłem w kierunku większego zgrupowania.
- Tymczasem w okolicach miasta pojawiła się nowa postać, która na całe szczęście przybywa w dobrych zamiarach.
- - Gdzie jest Wielki Kaioshin?! - Powiedział na głos, po uprzednim rozejrzeniu się po terenie. Wszystko potęgował fakt, że znajdował się w wgnieceniu spowodowanego Vegetą. Nagle jednak udało mu się wyczuć jego energie.
- - Dobrze, wciąż żyje - Dodał, po czym wzniósł się w powietrze i szybkim tempem ruszył na przód.
- - Gdzie jest Wielki Kaioshin?! - Powiedział na głos, po uprzednim rozejrzeniu się po terenie. Wszystko potęgował fakt, że znajdował się w wgnieceniu spowodowanego Vegetą. Nagle jednak udało mu się wyczuć jego energie.
- A tymczasem Kaioshin z ledwością stawia kroki w poszukiwaniu Kirito, który spadł niewiadomo dokładnie gdzie.
- - Pan Kirito żyje.... Pan Kirito... Wciąż... - Niedopowiedział, gdyż po niespełna 2 krokach padł plackiem na ziemie. Niedługo potem na miejsce doleciał nieznany nam jeszcze przybysz.
- - Wielki Kaioshinie! - Powiedział i szybko podbiegł do niego w celu uleczenia go.
- - Na szczęście zdążyłem! - Dodał, po sprawdzeniu tętna i przeszedł do "głównej procedury".
- - Wielki Kaioshinie! - Powiedział i szybko podbiegł do niego w celu uleczenia go.
- - Kibito! - Powiedział zaskoczony Kaioshin.
- - Co się dzieje? Nie powinieneś strzec bramy?
- - Zasady są po to, żeby je naginać! - odpowiedział mu Kibito.
- - Właśnie! Kibito, musimy pomóc Panu Kirito! - Powiedział Kaioshin, po czym od razu poszybował w powietrze.
- - Nie możemy pozwolić, by umarł!
- - Kaioshinie! - Powiedział zdezorientowany Kibito. jednak po krótkiej chwili udało mu się zrównać lot z Kaioshinem.
- - Kibito, czujesz to? Olbrzymią energię bossa?
- - Oczywiście! Nie widzę już nadziei, nic mu nie zagrozi.
- - Sytuacja której najbardziej się obawialiśmy właśnie się ziściła.
- - Ale nasze nadzieje jeszcze nie umarły. Wciąż świeci dla nas światełkow tunelu - Powiedział Kaioshin.
- - Nie mów mi, że to ma związek z tym, do kogo lecimy! - Wtrącił Kibito.
- - Zgadza się - Usłyszał w odpowiedzi.
- - Posiada moc, która już teraz przekracza wyobrażenia
- - Może stać się na tyle silny, by postawić kropkę na "i" i pokonać bossa!
- - Co?! Przecież to niemożliwe! - Stwierdził Kibito.
- - Nie widziałeś, co ta trójka potrafi zdziałać z tą mocą,więc nie możesz sobie tego wyobrazić. jednakże teraz tylko on pozostał
- - Musimy szybko go znaleźć!
- - Jego energia jest bardzo słaba, ale wystarczająca by go wyczuć, jest gdzieś pomiędzy tamtymi drzewami - Długo nie minęło, a już byli praktycznie na miejscu.
- - Powinien być gdzieś tutaj.
- - Tam jest! - Zorientował się Kibito, w efekcie czego od razu przy nim wylądowali.
- - Żyje! Ale jest w podobnie złym stanie, jak wcześniej ty.
- - Co za szczęście! - Stwierdził Kaioshin, a Kibito miał rozpocząć healowanie.
- - Kibito, przywrócisz go do porządku, gdy wrócimy do Świata Kaioshinów.
- - Nie mów, że chcesz dopuścić tam zwykłego gracza! W tym miejscu, gdzie tylko Kaioshini mogą przebywać! - Powiedział Kibito.
- - W rzeczy samej, pośpieszmy się! - Powiedział Kaioshin.
- - Racja - Powiedział zrezygnowany Kibito, odpowiedzialny za udany proces teleportacji, który mimo sprzeciwu doszedł do skutku.
- W międzyczasie do pozostałych naszych bohaterów dołączyła znaleziona przez Adriana Bulma...
- - Dobra, bez owijania w bawełne.... Co z Trunksem i Vegetą|? - Zapytała od razu, nie kto inny, jak Bulma. Wszyscy zamilknęli, a Piccolo zmrózył oczy, następnie przypomniał mu się obraz ginącego Vegety.
- - Adrian? - Powiedziała Asuna,
- - Skoro muszę to powiedzieć, to powiem to wprost - Powiedziałem.
- - Do stanu Trunksa nie ma zastrzeżeń.
- - Ale Vegeta nie żyje.
- - Został zabity przez Bossa.
- Lel, szoki i te sprawy.... Bulma pod wpływem "wrażeń" padła na ziemie, powód? Utrata przytomności. Została odtransportowana tam, gdzie Trunks wcześniej. A my wracamy do Kirito, który jeszcze nie jest na chodzie.
- - Dobra, Kibito. Przywróc moc Kirito - Powiedział Kaioshin.
- - Tak jest - Odparł i przeszedł do działania. Po 2 minutach Kirito przebudził się, usiadł i dość przestraszony rozejrzał się dookoła siebie, po ujrzeniu Kaioshina uspokoił się. Na szczęście.
- - Kaioshin... - Powiedział Kirito.
- - Gdzie my....?
- - Kaioshin... - Powiedział Kirito.
- - To świat kaioshinów - Mój świat- Usłyszał w odpowiedzi od Kaioshina.
- - Twój? Więc to tak? Jednak umarłem, prawda? - Zapytał Kirito.
- - Co? Nie mam takiej aureoli jak Adrian? - Zorientował się po paru sekundach.
- - Więc czemu jestem w takim miejscu? - Zapytał Kirito.
- - Jak śmiesz nazywać świat kaioshinów "takim miejscem"?! - Naskoczył na niego Kibito.
- - Proszę wybaczyć - Powiedział Kirito.
- - Więc.... Czemu mnie tu sprowadzono?
- - Proszę wybaczyć - Powiedział Kirito.
- - Też bym chciał to wiedzieć! - Wtrącił Kibito.
- - Kaioshinie, czemu sprowadziłeś tu człowieka?
- - Też bym chciał to wiedzieć! - Wtrącił Kibito.
- - Użyjemy Miecza-Z do pokonania bossa! - Odpowiedział Kaioshin.
- - Miecza-Z?! - Zapytał z niedowierzeniem Kibito.
- - Czy ty się dobrze czujesz, kaioshinie?!
- - Nie ma opcji, by człowiek miał go wyciągnąć, a już nie wspomnę o używaniu!
- - Nie tego legendarnego ostrza, którego żaden z wcześniejszych kaioshinów nie był w stanie nawet ruszyć, nie wspominając już o mnie!
- - Miecza-Z?! - Zapytał z niedowierzeniem Kibito.
- - Kibito... Nie było cię tam, więc nie wiesz, jaką moc posiada w sobie Kirito.
- - Ale niezależnie od jego...!
- - Więc chodźmy się przekonać - Skwitował go Kaioshin.
- - Czcigodny Kaioshinie, co się stanie, gdy wyciągnę ten cały miecz Z? - Zapytał Kirito.
- - Podobno zdobędziesz niesamowicie potężną moc - Wtrącił się Kibito.
- - Może nawet wystarczającą by pokonać Bossa.
- - Podobno zdobędziesz niesamowicie potężną moc - Wtrącił się Kibito.
- - Serio? - Zapytał zdziwiony Kirito.
- - Czy to znaczy, że ten miecz jest aż tak ostry? Trochę niepokojące...
- - Serio? - Zapytał zdziwiony Kirito.
- - Nie obawiaj się, i tak nie dasz rady go wyciągnąć - Powiedział pewnym siebie głosem Kibito
- - Kibito, ucisz się i obserwuj - Powiedział Kaioshin.
- - No dobra, Kirito. Spróbuj.
- - Kibito, ucisz się i obserwuj - Powiedział Kaioshin.
- - Pewnie!
- - No dobra...
- Tak oto zaczęły się starania Kirito, który choćby niewiadomo jak próbował, nie był w stanie sprawić, by miecz chociażby drgnął. Tak oto 1 próba zakończyła się dość ułomnie.... Ale cała okolica aż zadrżała.
- - Pewnie!
- Cholera! - Zawołał z bólem Kirito.
- W porządku, Kirito? - Zapytał lekko zdezorientowany kaioshin.
- Nie dobrze, nawet nie drgnął
- - Dobra, dobra, dobra, dobra... - Powtórzył kilka razy i zdecydował się na użycie dodatkowego skilla.
- - Więc chcesz spróbować przebywając w tym dziwnym stanie? Efekt i tak będzie taki sam - Stwierdził Kibito.
- I tak Kirito przystępuje do 2 próby....
- - Nie ma szans!. Jakim cudem człowiek miałby dokonać czegoś, czego żaden kaioshin nie mógł? - Powiedział Kibito. Jednak ku zdziwieniu wszystkich góra zaczęła się trząść,a po chwili...
- - No wyłaź w końcu! - Krzyknął Kirito, poczym wzniósł się z mieczem w górę.
- - Spójrz! Udało mu sie! - Zawołał Kaioshin.
- - Że kurka co?! - Powiedział Kibito.
- - Niewiarygodne...! - Dodał Kibito, gdy wszyscy znajdowali się na bezpieczniejszej nawierzchni, zwaną trawą.
- - I co myślisz o legendarnym mieczu, Kirito? - Zapytał Kaioshin.
- - Zdecydowanie jest ciężki! - Powiedział z trudem, gdyż po (z ledwością) podniesieniu miecza, to przy wykonywaniu zamachu zaliczył glebe.
- - Ale póki co, to nie czuje żadnych innych zmian.
- - Tak? - Zapytał Kaioshin.
- - Zastanawiam się, czy aby napewno będę w stanie pokonać bossa dzięki temu mieczu? - Powiedział pytająco Kirito, z trudem wykonując niezgrabne zamachy.
- - Co ty wygadujesz?! - Zainterweniował Kibito.
- - Miecz Z to najpotężniejsze ostrze opiewane w legendach!
- - Z pewnością wystarczy by pokonać Bossa.
- - Oczywiście, to może być niemożliwe, jeśli władający mieczem trzymie go tak niepewnie.
- - Dopóki nie będziesz w stanie swobodnie nim władać, tak długo nie będziesz wyzwaniem dla nikogo.
- - Łatwo ci mówić, spróbuj sam go potrzymać! - Powiedział Kirito.
- - Naprawdę jest niewiarygodnie ciężki.
- - Gotowy? Trzymaj - Powiedział i zwolnił chwyt, co zaś sprawiło, że Kibito wraz z mieczem padł na ziemie, a sam miecz wytworzył w niej wgłębienie, lekkie.
- - Widzisz? Mówiłem - Skomentował Kirito, a Kibito od razu przystąpił do próby podniesienia tego miecza, ale coś mu nie wyszło... Chcąc, nie chcąc ochotnik w pewnym momencie odpuścił.
- - Cóż, chyba racja - Przyznał Kibito, stojąc do reszty odwrócony plecami.
- - Ale racja z czym? - Zapytał Kirito.
- - Dobre pytanie - Dodał Kaioshin, co totalnie wprowadziło Kibito w upokorzenie.
- - Racja... - Przytaknęli obydwoje.
- Dość już przebywania z tymi różno-kolorowymi istotami, wróćmy do reszty naszych ziomków.
- - Słuchajcie, nawet jeśli uda nam się tam dojść, to mamy 30 minut na przejście przez komnate z mobami, by potem wejść do pomieszczenia, gdzie przebywa trybunał - Ogłosiłem wszystkim. - Po upływie czasu wykopie nas przed wieżę, czego nie chcemy.
- - Skąd to wiesz? - Zapytała Maja, a Piccolo tylko zmierzył mnie wzrokiem.
- - Popytałem trochę w tym samym czasie, gdy szukałem Bulmy, nie ma 100-procentowej pewności, że to prawda... No ale zawsze coś.
- - Tylko 30 minut? To trochę mało - Stwierdziła Lisabeth.
- - Jeśli przejdziemy przez to jako zespół, to damy radę - Powiedziała Asuna.
- - Właśnie - Poparłem.
- - A co z treningiem Twoim i Trunksa? - Wtrącił Piccolo.
- - Wiedziałem, że o czymś zapomniałem.... - Pomyślałem zdenerwowany - Skill sam z siebie daję niesamowitą przewagę nad mobami o 30 wyższych od naszego aktualnego, raczej nic nam nie powinno zagrozić, jeśli nie napotkamy Bossa.
- - Rozejdzcie się i solidnie odpocznijcie. Wyruszamy w nocy! - Dodałem, tak by wszyscy usłyszeli.
- CDN...